- Zanim powstanie Nekropolis -
Znany łódzki reżyser dokumentalista Andrzej B.
Czulda i Jan Dominikowski, autor monografii pt. „Nekropolie Łodzi
Wielkoprzemysłowej” czynią starania, od których powodzenia (tj.
znalezienia odpowiednich mecenasów i sponsorów) zależy przyszła
realizacja filmu poświęconego Staremu Cmentarzowi przy ul. Ogrodowej
w Łodzi. Jednej z najstarszych i najważniejszych, a także
najpiękniejszych nekropolii miasta. Warto podkreślić, że ze względu
na wartości historyczne i artystyczne jest to również jeden z
najcenniejszych polskich cmentarzy – obok warszawskich Powązek i
krakowskich Rakowic.
Założenia reżysera i scenarzysty tego dokumentu (które miałem
niedawno okazję poznać podczas długiej i bardzo interesującej
rozmowy) zawierają stwierdzenie o pionierskim charakterze tej
realizacji ponieważ „nigdy jeszcze nie powstał film o pełnej
historii tej pięknej nekropolii.” Takie ambitne –
całościowe – zamierzenie nakłada na twórców „Nekropolis” (to
na razie tytuł roboczy) obowiązek troski by stworzyć film
przemawiający do widza nie tylko obrazem, ale i „właściwym dla
rzeczy słowem”, które wspomagać winno jego przeżycia i
wyobraźnię.
Niewątpliwie zarówno zamysł reżyserski, jak też będący jego wynikiem
charakter i zawartość komentarza, zmierzać będą w kierunku
prezentacji Starego Cmentarza jako obiektu o unikalnej wartości
dzięki znajdującym się na jej obszarze licznym dziełom architektury
i rzeźby o klasie europejskiej. Ale nie tylko. Równie ważnym
zadaniem - poprzez stosowne połączenie warstwy obrazu i słowa –
będzie przedstawienie wyjątkowości (w skali kraju i Europy)
łódzkiego „trójwyznaniowego” cmentarza oraz tego w jaki sposób
nekropolia przy ul. Ogrodowej, opowiada o dziejach miasta, życiu i
losie jego mieszkańców.
OD FABRYKANTÓW DO…
Komentarz omawiający piękno wielu nagrobków znajdujących się na
Starym cmentarzu, obok podkreślenia ich artystycznej wartości, nie
może także pominąć innego ważnego zagadnienia. Jest nim mianowicie
niesione przez wiele z tych mogił, przesłanie do potomnych. Ma ono
znaleźć odbicie w tych fragmentach komentarza, które przypomną o
patriotyzmie, poświęceniu, wiedzy i zasługach, jakie wielu z
pochowanych tu łodzian położyło na rzecz miasta i jego społeczności.
Są wśród nich ludzie, których rola w życiu miasta była często
biegunowo różna – od założycieli wielkich fabrykanckich rodów
poczynając aż po tych, których autorytet i sławę u potomnych
określał nie majątek, ale przymioty ducha i charakteru.
Sama okazałość niektórych grobowych kwater byłaby zresztą mylącym
wskaźnikiem, dla właściwego określenia rangi i społecznego znaczenia
tych, którzy dorobili” się takiej właśnie formy pośmiertnego
uznania. Co najwyżej, oglądając pokazywane w „Nekropolis” nagrobki
znanych i bardzo zamożnych łódzkich obywateli, ten i ów dojść mógłby
do wniosku, że status społeczny osiągnięty za życia przez ówczesnych
bogaczy znajdował potwierdzenie nawet i po śmierci. To prawda.
Wspaniałość architektury nagrobnej i rzeźby dowodzić miała bowiem
pozycji materialnej i społecznej człowieka, którego stać było na
takie „pośmiertne pomnikowe wywyższenie.”
Ale wędrując wśród alei i ścieżek Starego Cmentarza znajdziemy się
również przy nagrobkach skromniejszych od tych, jakie składają hołd
wybitnym łódzkim przemysłowcom, właścicielom największych fabryk i
najwspanialszych pałaców.
NIE FORTUNA, LECZ…
Obraz i komentarz filmu „Nekropolis” przypomną więc także widzom
o życiowym dorobku tych łodzian, za którym nie stała tak wielka
łaskawość fortuny, ale np. wiedza inżynierska, prawnicza, medyczna,
nauczycielskie powołanie, powstańcze i żołnierskie poświęcenie,
talent rzeźbiarza, aktora, malarza, czy muzyka.
Takich grobów i takich postaci Stary Cmentarz kryje bardzo wiele. O
większości z nich nie wiemy prawie nic, albo też zdołaliśmy
zapomnieć zupełnie. Dlatego towarzyszący obrazowi komentarz pozwolić
ma dawnym bohaterom, patriotom i wielkim społecznikom na powrót do
świadomości współczesnych łodzian. Wydobędzie „z zamętu lat” ich
dokonania. Pokaże „rodowód” Ziemi Obiecanej, z którego możemy być
dumni, i to może bardziej aniżeli z wielkich karier łódzkich
fabrykantów, a czasami także z ich autentycznej dobroczynności.
W tym całościowym udziale mieści się bowiem także wiele wysiłku i
poświęcenia, które trudno byłoby przeliczać na ówczesne, czy
dzisiejsze pieniądze. Chodzi o tych, którzy nie mieszkali w willach
i pałacach, a dla miasta, w którym przyszło im żyć i pracować, mieli
przede wszystkim „krew, pot i łzy” … I bywało, że dostawali w zamian
niewiele więcej…
O GROBACH, KTÓRYCH NIE MA…
Dlatego filmowa opowieść o Starym Cmentarzu i zawarte w
komentarzu informacje byłyby niepełne, gdyby pominąć jeszcze jeden
element związany z wielką historyczną wartością tej najstarszej
łódzkiej nekropolii. Tym elementem, także zasługującym na wielki
szacunek są groby… których już nie ma. Po których czas zatarł ślad,
a kości w nich złożone – obróciły się w proch, zgodnie z biblijną
dewizą. Smutna to konstatacja, jako że były one pamiątką po tych,
których wysiłek, łączony przez całe dziesięciolecia z wyzyskiem,
sprawił, że fabryczna Łódź rosła, rozwijała się, a ci którzy umieli
ów wysiłek odpowiednio wykorzystać bogacili się coraz bardziej.
Na Starym Cmentarzu składano przecież do grobów nie tylko
fabrycznych potentatów, bankierów, rentierów i zwycięzców
finansowych rozgrywek na skalę europejską. Przynoszono tu także
ciała łódzkich robotników, ofiary tortur carskiej ochrany, kozackich
szarż w 1905 roku, bojowników o wyzwolenie ojczyzny z kajdan ponad
wiekowej niewoli. W oczekiwanym z wielką ciekawością filmie „Nekropolis”
oraz w będącym jego ważną częścią komentarzu, nie może więc
zabraknąć odniesienia do tamtych czasów i nieistniejących już
pamiątek z bogatej łódzkiej przeszłości.
Dodajmy - bogatej nie tylko dzięki przypominającym o niej wspaniałym
nagrobkom. Stąd też np. inscenizacja pogrzebu fabrykanta – z
nieodzowną karetą u bram cmentarza oraz imponującym karawanem będzie
na pewno dla widzów interesującą podróżą w czasie. Ale jednocześnie
podróż taka byłaby tylko częścią prawdy o dziejach tej szczególnej
łódzkiej nekropolii bez inscenizacji pogrzebu robotniczego z trumną
niesioną do grobu na barkach kolegów… A być może i z asystą
stójkowego policjanta, czuwającego, aby uczestnicy pogrzebu nie
modlili się za głośno po polsku, lub nie zaśpiewali znienacka
jakiejś wywrotowej lub patriotycznej pieśni.
Dlaczego taki wątek – obraz i stosowny do niego komentarz – jest
niezbędny? Dlatego, że odpowiadał będzie niewątpliwym oczekiwaniom
widza, który dobrze wie, że Stary Cmentarz to nie tylko sanktuarium
dla bogaczy. Że „coś” – obraz, słowo, prośba o pamięć – należy się
także tamtym: najtańszym, najuboższym mogiłom, które były przed laty
historią tego miejsca i których już nie ma, a które możemy odtworzyć
wyłącznie w naszej wyobraźni. Ktoś powie: „Trudno – wyrok czasu”. A
ktoś inny uzupełni z przekąsem, że „biednemu to nawet po śmierci
wiatr w oczy wieje”.
I nie ma w tym przekąsie przesady. Rzeczywiście, ci, którym dobrobyt
pozwolił na wystawienie wspaniałych nagrobków, nierzadko o
autentycznej wartości artystycznej, którzy upamiętnili swoje miejsce
pochówku ogromną kaplicą, czy rzeźbą, której artyzm naprawdę
zadziwia potomnych, mogą liczyć na ich pomoc i wsparcie, jeżeli czas
obszedł się niełaskawie z symbolami ich obecności na „Ziemi
Obiecanej”.
I bardzo dobrze. I tak być powinno. Dzięki takiej opiece,
restauracjom, naprawom, odbudowie tych pamiątek możemy m. in.
odtworzyć na nowo dawny dialog umarłych z żywymi, tych którzy
pozostali z tymi, którzy odeszli, rozmowę ze śmiercią i z Bogiem…
Dialog prowadzony przy pomocy różnych epitafiów pełnych próśb o
łaskawe „Ojcze nasz” lub „Zdrowaś Mario”, zgody na przeznaczenie –
skoro to „Bóg tak chciał” i odwiecznej nadziei, że „Non
omnis moriar”…
CHOĆ JEDNA LAMPKA…
Niestety, takiej posługi nie możemy już wyświadczyć
nieistniejącym grobom tych, o których powiada Poeta, że są: „Tak
najmniejsi, że ich prawie nie ma… I tak biblijnie cisi, że przy
urodzeniu i śmierci nie krzykną...” Tym, których nie było stać na
piękny pomnik wśród cmentarnej zieleni, a jedynie na mały kopczyk
ziemi położony z dala od prominentnych kwater i brzozowy krzyż
zamiast marmurowej tablicy lub pochylonego nad grobem, pełnego
smutku anioła…
Dlatego, na zakończenie filmu o łódzkim „Nekropolis” (który oby
powstał jak najszybciej), w planowanej scenie pokazującej obchody
Święta Zmarłych, warto będzie przypomnieć widzom – że dziś, poza
przywracaniem do dawnej świetności ocalałych grobów, możemy
ofiarować pochowanym tu niegdyś łodzianom coś jeszcze. Nasze
nieudawane współczucie, a 1 listopada chociażby jedną lampkę
dołączoną do morza świateł otaczających co roku tego dnia samotne
krzyże na Starym Cmentarzu – symbole śmierci, ale i miłosierdzia. Są
one także symbolami grobów, których nie ma, należących do łodzian
bez imion i nazwisk, którzy odeszli na zawsze, ale mimo to nie
powinni odchodzić z naszej pamięci…
ZDZISŁAW SZCZEPANIAK
|