Kalisz
nigdy nie miał szczęścia do filmowców. Mimo swej urody, wielkiej historii,
w którą wpisało się wiele wybitnych postaci, miasto nad Prosną jakoś nie
pociągało ludzi z kamerą. Nawet Jerzy Antczak, szukając plenerów do
filmowej wersji “Nocy i dni” – nie zdecydował się na Kalisz, choć przecież
to miasto było pierwowzorem powieściowego Kalińca.
Podobnie było zresztą z twórcami filmów
telewizyjnych, dokumentalnych, którzy nader rzadko tu zaglądali. Jedynym
wyjątkiem od tej reguły jest, zrealizowany przed kilku laty, film
Krystiana Przysieckiego “Koniec czasu oswojonego”, będący oryginalną i
udaną próbą odtworzenia życia miasta z przełomu wieków. Jeden film to
jednak trochę mało.
Gdzieś na początku lat siedemdziesiątych zrodziła się wprawdzie w
środowisku miejscowych filmowców-amatorów idea realizowania stałej
Kaliskiej Kroniki Filmowej, ale – z przyczyn bodajże finansowych – dość
szybko umarła. Nieco dłużej egzystował Filmowy Kalejdoskop Kulturalny,
choć i on zniknął nie wiadomo kiedy. Pozostało po tych ambitnych próbach
trochę taśm, utrwalających w gruncie rzeczy dość przypadkowe zdarzenia, a
dziś już traktowanych jako cenne dokumenty.
Wydaje mi się, że właśnie ta świadomość, iż filmowy obraz miasta jest
niezwykle ubogi, przesądziła o realizacji najnowszego filmu o Kaliszu,
którego propozycja wyszła ze Studia Orion Film w Łodzi. Gorącym
rzecznikiem tej idei było od początku Towarzystwo Miłośników Kalisza,
które także służyło praktyczną pomocą już na etapie prac nad scenariuszem
i materiałem zdjęciowym. Władze miasta też nie dyskutowały długo nad
wyasygnowaniem niezbędnych środków na ten cel.
Zdjęcia do filmu rozpoczęto latem ubr., jesienią pierwsza robocza wersja
była już gotowa, a oficjalna premiera odbyła się w kinie “Oaza” w Kaliszu
22 stycznia br. – w przeddzień rocznicy wyzwolenia miasta spod okupacji
hitlerowskiej.
Film, który ostatecznie zatytułowano – po długich dyskusjach – “KALISZ POPRZEZ
WIEKI” jest dziełem autorskim właściwie dwóch twórców: ANDRZEJA B.CZULDY, autora
scenariusza i reżysera oraz BOGDANA PLEWCZYŃSKIEGO, operatora i zarazem
producenta. Żaden z nich nie jest kaliszaninem, toteż niemały udział w
tworzeniu filmu mieli także miejscowi konsultanci – m.in. JERZY SPLITT i
WŁADYSŁAW KOŚCIELNIAK.
Film już w swym założeniu miał być rodzajem “wizytówki” najstarszego
miasta Polski, prezentującej jego bogatą historię i tradycje, ale także
współczesność. Od początku założono także, iż film musi być krótki (nie
przekraczający 30 min.) – tak aby mógł być wyświetlany w kinach jako
dodatek do filmów fabularnych. Te dwa punkty wyjścia wydają się nieco
sprzeczne, bo czyż można zamknąć w 30 minutach 1800 lat dziejów miasta?
Okazało się jednak, że można, choć selekcję zastosowano ostrą.
Autorzy pokazali w filmie to wszystko, z czego Kalisz może być dumny – a
więc najpiękniejsze stare dzielnice, najciekawsze gmachy, najcenniejsze
zabytki i dzieła sztuki. Na tym tle toczy się barwna opowieść o
przeszłości miasta, eksponująca nie tylko najchlubniejsze ale i
najdramatyczniejsze wydarzenia historyczne, a także najwybitniejsze
postacie związane z Kaliszem. Tam, gdzie brakowało oryginalnych zabytków
czy dokumentów, autorzy posłużyli się ikonografią dawną i współczesną
(głownie pracami Mieczysława i Władysława Kościelniaków). Oczywiście można
by dyskutować, czy wybór materiałów i wątków historycznych był słuszny,
ale – jak się wydaje – większych przeoczeń nie poczyniono.
W porównaniu z bardzo interesującą częścią historyczną uboższa i jakby nie
do końca uporządkowana i przemyślana wydaje się ta część filmu, która
miała być panoramą współczesnego miasta. Ale – prawdę mówiąc – w obrazie
współczesnego miasta trudno doszukać się tylu pozytywów co w przeszłości.
I zapewne dlatego końcówka filmu jest nieco słabsza.
W sumie jednak powstał film ciekawy i potrzebny, zrobiony rzetelnie i na
określonym profesjonalnym poziomie. Film świadomie eksponujący Kalisz od
najlepszej strony, w jak najlepszym świetle, a jednak nie wypaczający
prawdy o mieście. Po premierze kaliszanie zgodnie twierdzili, iż film
uświadomił im wiele niedostrzegalnych dotąd walorów miasta, goście
natomiast zapewniali, że dostarczył im sporo atrakcyjnie podanej wiedzy o
najstarszym mieście Polski. I o to chyba chodziło!
Myślę, że z czasem film “Kalisz poprzez wieki” – podobnie jak książka
Krystyny i Jerzego Splittów, od której świadomie zapożyczono tytuł –
wywoła sporo dyskusji. Przy tak bogatym materiale i nie uniknionej
selekcji zdania muszą być podzielone. Taka dyskusja jest na pewno
potrzebna. Dlatego dobrze byłoby, aby film był szeroko udostępniony nie
tylko w kinach, lecz także na kasetach video. Myślę, że taka kaseta
mogłaby być także atrakcyjnym upominkiem dla co ważniejszych gości
odwiedzających nasze miasto czy też piękną pamiątką dla kaliszan,
mieszkających dziś z dala od rodzinnych stron. Właśnie – jest interes do
zrobienia...
BOŻENA SZAL
|