- Anders jak Mojżesz -
-
Jak głowa przylegała do ściany wagonu, którym Sowieci wywozili nas
na Sybir, włosy przymarzały, a rano trzeba było je odrywać -
wspomina jedna z bohaterek "Perskiego ocalenia". Andrzej B.
Czulda w nowym filmie dokumentalnym przypomina losy grupy polskich
cywili, która w 1940 roku trafiła do łagrów, a dwa lata później
wraz z Armią Andersa wyszła z Rosji Sowieckiej i udała się do
Iranu.
W
lutym 1940 roku bydlęcymi wagonami wywieziono ok. półtora miliona
ludzi. Rozrzucono ich po niemal całym terytorium Związku Sowieckiego
- od Archangielska pod kołem podbiegunowym, aż po stepy Kazachstanu.
Andrzej B. Czulda uwiecznił wspomnienia 12 osób, które wówczas były
kilkuletnimi dziećmi. Przypominają sobie, jak po rzęsach i brwiach
chodziły im wszy; opowiadają, jak NKWD zostawiło "kościotrupków"
na stepie, żeby rozszarpały je dzikie zwierzęta. - Kiedy w czasie
podróży dziadek zmarł, na następnej stacji wyrzucono go w śnieg -
mówi jedna z bohaterek. - Pamiętam, że odmrożone policzki, nosy i
ręce rozcierało się śniegiem - opowiada inna. - Był zakaz
zmuszania nas do pracy, gdy temperatura spadała poniżej 35 stopni
Celsjusza, ale dziwnym zbiegiem okoliczności, kiedy przychodziły
najgorsze mrozy, termometr znikał.
W
czerwcu 1941 Niemcy wypowiedziały wojnę ZSRR. Stalin zaczął szukać
pomocy u Aliantów. Generał Władysław Sikorski zaproponował pomoc
polskiego wojska, utworzonego z jeńców wojennych, więźniów i zesłańców,
przebywających na terenie Związku Radzieckiego. Generał Anders,
wyznaczony na dowódcę armii, pomyślał o tym, by wywieźć też
ludność cywilną, która gromadziła się wokół wojska, a zwłaszcza
bezdomne dzieci i młodzież. Kiedy polskie sieroty opuściły Rosję
Sowiecką z Armią Andersa i dotarły do Iranu, nowe miejsce wydało
im się rajem. Dorośli dziś ludzie pamiętają Persów, częstujących
ich jajkami i rybami (jedzenie ich groziło śmiercią; wygłodzone
organizmy nie były w stanie trawić takich produktów), a także
owocami i słodyczami. - Żołnierze i generał Anders przeprawili nas
przez Morze Kaspijskie tak, jak Mojżesz uratował Naród Wybrany - słyszymy.
W filmie znalazły się również wspomnienia Irańczyków. Jeden z
nich zapamiętał, że polskie kobiety były bardzo ładne, zgrabne. -
Takie... - zastanawia się chwilę. - Wycięte w pasie. Polacy byli
dobrzy - ocenia. - I dobrze im tu było.
Na
premierę w Muzeum Kinematografii przyszły tłumy. Wśród gości
znalazł się Władysław Czapski, przed laty należący do grupy
"dzieci Isfahanu". - Doznałem takich samych emocji, jak
wtedy, gdy Pers, którego wspominam w filmie, woził mnie na rowerze -
powiedział ze łzami w oczach.
Naród
Irański ocalił 116 tys. Polaków, w tym ok. 20 tys. dzieci. Po 1945
r. sieroty zostały ewakuowane do Libii, Australii, Nowej Zelandii. Część
wróciła do Polski. Ekipa odnalazła w Iranie wiele polskich śladów
- dawne polskie szkoły, kościół. Zdjęcia do filmu powstawały od
2 do 15 października. Kręcono w Teheranie, Isfahanie i
Bandar-E-Anzali. - Jesteśmy prawdopodobnie jedyną ekipą filmową z
Zachodu, której pozwolono realizować zdjęcia w Iranie - chwali się
Andrzej B. Czulda, autor filmów "Bajki z krainy pieców"
czy "Nekropolis. Łódzkie trójprzymierze cieni".
We
wtorkowy wieczór w sali kinowej w pałacu Scheiblera zabrakło
miejsc. Ci, którzy musieli zrezygnować z projekcji mogą obejrzeć
film w Kinematografie (pl. Zwycięstwa 1) 16 maja, a później na TVP
Historia i TVP Polonia.
cjg.gazeta.pl
– „Co jest grane” 18 kwietnia 2013
Dominika Kawczyńska
|