- Dzieci Andersa
-
POLSKIE
PREMIERY: PERSKIE OCALENIE
Z
Andrzejem B. Czuldą rozmawia Anna Michalska
W
łódzkim Muzeum Kinematografii odbyła się premiera Perskiego
ocalenia w reżyserii Andrzeja B.
Czuldy,
historycznego dokumentu o losach „dzieci Andersa”.
Film
wraca do dramatycznych wydarzeń z okresu II wojny światowej, kiedy
po zawarciu układu Sikorski-Majski ogłoszono amnestię dla setek
tysięcy Polaków więzionych w sowieckich łagrach. Zaczęto
wówczas tworzyć Armię Polską pod dowództwem gen. Władysława
Andersa, z którą ewakuowano do Pahlevi w Iranie ponad
37 tys. cywilów, a wśród nich tysiące dzieci. Główny ośrodek
opieki nad nimi zorganizowany został w Isfahanie, gdzie stworzono
dobrze wyposażone obozy, szkoły i ochronki. Część z cywili
została w 1945 roku rozesłana do polskich ośrodków w Nowej
Zelandii i Australii. Inni pozostali w Iranie, zakładając domy.
Dziś żyje tam już tylko 5 polsko-irańskich rodzin. To właśnie
ocalone niegdyś dzieci – uczestnicy wydarzeń sprzed 70 lat –
opowiadają w filmie o swoich losach, pobycie w sowieckich łagrach
i życiu na irańskiej ziemi. O Polakach wypowiadają się także
Irańczycy, którzy pamiętają ich z wojennych lat, a
sam film jest gestem pamięci wobec tych Irańczyków, którzy
przyszli kiedyś tak chętnie z pomocą polskim „dzieciom
Isfahanu”.
Skąd
pomysł na ten film?
Pomysł
podsunął mi mój syn, Robert, który był swego czasu w
Iranie na sympozjum dziennikarzy z całego świata. Przyznam,
że początkowo byłem nastawiony do tego dość sceptycznie, zdając
sobie sprawę z trudności raczej nie do przezwyciężenia
przy tego typu produkcji. W następnym roku Robert pojechał do
Iranu ponownie, nawiązał kontakty i odszukał Polki żyjące
tam do dziś. Nagrał z nimi wywiady, dzięki czemu miałem materiał
do scenariusza. Nie doceniłem swojego syna, który w pewnym sensie
zmusił mnie do napisania scenariusza i zajęcia się tym
tematem na poważnie.
Jak
przebiegała realizacja zdjęć do Perskiego ocalenia?
Pierwsze
zdjęcia zaczęły się w Juracie podczas „Zjazdu Byłych
Wychowanków Szkół Polskich – Isfahan i Liban z lat
1942-51” we wrześniu ubiegłego roku. Czy uda nam się wyjechać
do Iranu – nie byliśmy pewni prawie do ostatniego momentu.
Dopiero dwa dni przed terminem wylotu otrzymaliśmy irańskie wizy.
Zdjęcia realizowaliśmy w Teheranie, w Pahlevi, dziś Bandar
e-Anzali – porcie, do którego przybijały statki z polskimi
uchodźcami. Mieszkające w Iranie Polki przyjęły nas nad wyraz gościnnie
i serdecznie. Czwartego dnia naszego pobytu w Teheranie odbywały się
uroczystości z okazji 70. rocznicy przybycia Armii gen. Andersa do
Iranu na Polskim Cmentarzu Dulab. Wzięła w nich udział bardzo
liczna delegacja z Polski. Byliśmy też na zdjęciach w
Isfahanie, stolicy dawnej Persji, mieście, w którym znajdowały
się główne ośrodki dla polskich dzieci w latach 1942-45.
Gdzie
szukaliście bohaterów filmu?
Jak
wspomniałem, Polki w Iranie namierzył przy pomocy polskiej
ambasady Robert. Reszta jakby trafiała do nas sama, trochę przez
szczęśliwy splot wypadków. W Juracie na Zjeździe mieliśmy
dawne dzieci, dziś osiemdziesięciolatków, z całego prawie świata:
Australii, Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych, Francji,
Polski, itd. Tylko wybierać. W Iranie, a konkretnie w Isfahanie i
Bandar e-Anzali zupełnie przypadkowo i nieoczekiwanie spotkaliśmy
Irańczyków, którzy pamiętali Polaków z tamtych lat. Z radością
wystąpili w naszym filmie.
Jako
jedna z niewielu ekip zachodnich kręciliście w ubiegłych
roku w Iranie. Jak to się udało?
Do
Iranu ekipy filmowe wjeżdżają raczej sporadycznie. Złożyło się
na to wiele czynników. Zła atmosfera polityczna, a co za tym
idzie, niekorzystne przedstawianie Iranu w zachodnich mediach. Iran
podchodzi do zachodnich ekip bardzo, bardzo nieufnie. Nam pomogły
dobre kontakty Roberta z irańską stroną, ambasadą Iranu w
Warszawie i jego artykuły. Oczywiście trzeba mieć pełną
świadomość tego, że jest to państwo z narzuconym przez
ajatollahów systemem wyznaniowym, są
więźniowie
polityczni, a jeden z najsłynniejszych irańskich reżyserów,
Jafar Panahi, ma wyrok wieloletniego aresztu domowego i
dwudziestoletni zakaz realizacji filmów i pisania
scenariuszy. Ale my pojechaliśmy realizować film o zupełnie czymś
innym i od polityki trzymaliśmy się z daleka. I być może
dlatego, byliśmy przyjmowani jak mile widziani goście.
Były
kłopoty z zezwoleniami?
Historia
z zezwoleniami to temat na osobny film. Mieliśmy duże
poparcie Ambasady Iranu w Warszawie, a także zgody
Ministerstwa Kultury i Przewodnictwa Islamskiego na filmowanie w całym
Iranie. Do Teheranu przylecieliśmy o 1.30 w nocy. Ale
następnego dnia rano, pierwsze co musieliśmy zrobić, to zameldować
się w Ministerstwie Kultury i Przewodnictwa Islamskiego, gdzie po
wypełnieniu odpowiednich wniosków, wyrobiono nam przepustki
prasowe. Na ogół trwa to dwa, trzy dni, dla nas zrobiono jakiś
wyjątek, bo trwało to godzinę. Mieliśmy współpracującą z
nami irańską firmę, a także, co najważniejsze, irańskiego
kierownika produkcji Amada Saremi, naszego wielkiego przyjaciela,
bez którego nie byłoby tego filmu. Mimo że mieliśmy dziesiątki
zezwoleń, to ciągle musieliśmy czekać na kolejne, co skutecznie
przedłużało zdjęcia. Pierwsze trzy dni w Teheranie były
pechowe, bo gdy tylko wyciągnęliśmy kamerę, natychmiast zjawiała
się tajna policja i żądała zezwolenia. Było to bardzo męczące,
chociaż zdarzały się przy tym całkiem komiczne sytuacje. Ale to
były akurat te trzy dni, gdy w Teheranie od bywały się
demonstracje z przyczyn ekonomicznych i całe miasto było dosłownie
naszpikowane policją. Znamienny jest fakt, że są oni grzeczni, uśmiechnięci
(podobno tylko do cudzoziemców) i gdy nawet zakazywali nam
filmowania, to nie było to agresywne ani aroganckie. Później, choć
już nie mieliśmy do czynienia z policją, to zabawa w kolejne
dziesiątki zezwoleń trwała w najlepsze...
Za
nami premiera filmu w Muzeum Kinematografii. Jakie będą jego
dalsze losy?
Film
żyje już swoim życiem. Opinie widzów są bardzo pozytywne. Po dwóch
pokazach w Łodzi, film był pokazywany we Wrocławiu i w
Krakowie. Na 17 września zaplanowany jest jego pokaz w Warszawie w
Domu Spotkań z Historią. Na wrzesień planowana jest także
warszawska premiera organizowana przez Ambasadę Iranu w Warszawie.
Irańska premiera będzie przygotowywana przez Ambasadę RP w
Teheranie, gdyż film posiada również perską wersję napisów. W
lutym byliśmy zaproszeni na największy festiwal na Wschodzie
– Fajer National Festival w Teheranie – ale film nie był
jeszcze gotowy. Czekamy więc na przyszłoroczną edycję tej
imprezy. Perskie ocalenie zgłosiliśmy także na kilka festiwali
krajowych i międzynarodowych, ale o tym warto będzie mówić
dopiero, gdy film zostanie zakwalifikowany. Mamy umowę z TVP
Historia i TVP Polonia na jego emisję. Trwają rozmowy na
temat jego zakupu przez telewizję irańską, a także przez
BBC Persian TV w Londynie. Otrzymaliśmy informację z Orenburga
(Rosja), że odbędzie się specjalny pokaz Perskiego ocalenia (wraz
z drugim moim filmem – Bajki z krainy pieców) podczas
uroczystości odsłonięcia Pomnika Polskich Żołnierzy z Armii
gen. Andersa w październiku (z udziałem Konsula ds. Polonii z
Ambasady RP
w
Moskwie).
Co
ma pan w planach?
Jest
to pytanie, którego staram się unikać, jak przysłowiowego ognia.
Nie jestem przesądny, ale jakoś tak jest, że ilekroć wspomni się
o planach, natychmiast stają się one nierealne. Tak jak w tym
powiedzeniu: Jeżeli chcesz rozśmieszyć Pana Boga, powiedz mu o
swoich planach. Oczywiście cały czas nad czymś pracuję, szukam
tematów. Może powiem trochę ogólnikowo: film, nad którym pracuję,
związany jest znów z Iranem, a kolejny z Pakistanem.
Czas
pokaże, co będzie…
|