- Bajki napisane w najsmutniejszym miejscu na świecie. Z najpiękniejszym
finałem
-
Silvia
Turin
Akt
oporu grupy zesłańców, którzy postanowili pisać książki dla
dzieci. Udało im się wykonać je w Auschwitz i przekazać je swoim
dzieciom.
Zapis
Opowieści z Auschwitz
Akt oporu grupy deportowanych
Silvia Turin
DAR DLA CIEBIE MÓJ SYNU
Zwyczajna książka dla dzieci jest jak fałszywa
nuta jeśli miejscem, w którym została zagubiona, a potem
odnaleziona jest obóz koncentracyjny w Auschwitz–Birkenau. W tym
przypadku jednak ilustrowana książeczka stała się światełkiem,
które pozwoliło pewnej grupie deportowanych przetrwać, zachować
godność ludzką i utrzymać się przy życiu.
Ta książka została odnaleziona w lecie 1944 r.
przez jednego z polskich więźniów, prawdopodobnie gdzieś w
Kanadzie (miejscu gdzie były magazynowane dobra odebrane
deportowanym i ofiarom), książeczka z bajkami, która
najprawdopodobniej należała do jednego z wielu żydowskich dzieci
deportowanych z Czechosłowacji i zabitych w Auschwitz–Birkenau. Mężczyzna
zaniósł ją swym współtowarzyszom, którzy pracowali z nim w
obozowych biurach SS Zentralbauleitung; sekcji centralnej
budownictwa, gdzie opracowywane były plany rozbudowy obozu.
Przeglądanie tych bajek sprawiło, że wśród
deportowanych obudziły się zapomniane i zduszone emocje oraz
nieodparta chęć zareagowania; wspólnie zadecydowali, że stworzą
nowe bajki i marzyli o znalezieniu sposobu na wyniesienie ich z
obozu, by mogły być podarowane ich dzieciom pozostawionym w domu,
dzieciom, których wielu z nich nie zdążyło nawet poznać.
W tych biurach polscy więźniowie polityczni mieli
dostęp do materiałów malarskich, kalek i maszyn drukujących.
Pracując potajemnie napisali, zilustrowali i pokolorowali
przynajmniej sześć bajek, wydrukowanych w ok. 50 kopiach.
Państwowe Muzeum Auschwitz–Birkenau opublikowało
ilustrowane wydanie, zawierające sześć opowiadań, które ukaże
się wkrótce w wersji włoskiej.
Po
raz pierwszy opublikowaliśmy książkę, która może znaleźć
swoje miejsce również w dzięcięcym pokoju
– komentuje Jadwiga Pinderska-Lech, odpowiedzialna za muzealne
publikacje.
Z
tego co udało nam się ustalić, przynajmniej 27 więźniów było
zaangażowanych w różny sposób w realizację tego przedsięwzięcia.
Byli ci, którzy rysowali, którzy pisali, kolorowali rysunki i ci,
którzy zajmowali się kwestiami technicznymi. Naturalnie wszystko
odbywało się w wielkiej tajemnicy, podczas przerw w pracy inżynierów
niemieckich.
<<Twój ojciec malował te obrazki
w ukryciu jak złodziej, bo gdyby Niemcy przyłapali go na
malowaniu, byłby za to badzo surowo ukarany. Dlatego musisz mi
wybaczyć, że rysunki są takie niezgrabne>> (
Henryk Czulda )
Więźniowie zadecydowali, że odtworzą historyjki
według gustu i tradycji polskiej, tak by dopasować je do własnych
dzieci. Autorem i tłumaczem większości tekstów był Stanisław Bęć,
którego współpracownicy z Zentralbauleitung nazywali “naszym
literatem”. Wśród zrealizowanych książeczek były “Bajka o
przygodach czarnego kurczątka”, “Bajka o zającu lisie i
kogucie”, “O wszystkim, co żyje”, “Wesele w miasteczku
wielkich os”, “Wielkolud egoista“ i “Opowiadania uczonego
kota“.
Najbardziej zaskakującym jest fakt, że deportowanym
na różne sposoby udało się wysłać książeczki poza bramy
obozu - z wyjątkiem
jednej. Przekazywali je cywilom, z którymi byli w kontakcie podczas
godzin pracy. Ci z kolei dostarczali
je pod podany adres.
“Na
potrzeby wykonywanych prac przenosili się i krążyli po całym
obozie, gdziekolwiek coś budowano,
- tlumaczy Jadwiga Pinderska-Lech – a
to dawało im okazję do przekazywania w tajemnicy gotowych książeczek
pracownikom, z którymi się stykali. Wiele książeczek zostało
podarowanych cywilom polskim, którzy pomagali więźniom”.
RYZYKOWNA
DOSTAWA KSIĄŻEK
W
ten sposob jeden z egzemplarzy “Bajki o zającu lisie i kogucie”
dotarł do rąk Felicjana - syna Bernarda Świerczyny - zabitego w
ostatniej publicznej egzekucji w Auschwitz, na chwilę przed
wyzwoleniem obozu przez Armię Czerwoną. Natomiast zupełnie inna
historia związana jest z jedną z kopii “Bajki o przygodach
czarnego kurczątka “ – jedynej książeczki, której nie udało
się przemycić na zewnątrz.
Autor,
Henryk Czulda zdecydował się nosić ją zawsze przy sobie podczas
“marszu śmierci”, poprzez pięć obozów koncentracyjnych i
przeżył tylko po to, by móc dostarczyć ją osobiście swojemu
synkowi Zbyszkowi.
Młodszy
syn Henryka - Andrzej Czulda, reżyser - nakręcił film opowiadający
historię bajek z Auschwitz, który ukazal się w 2008 roku - pod
tytułem “Bajki z krainy pieców”.
“Za wszelką cenę więźniowie pragnęli zachować swoją
godność
- komentowała Jadwiga Pinderska–Lech - pragnęli
w jakiś sposób uciec przynajmniej myślami od obozowej rzeczywistości.
Tworzenie tych bajek jest także wyrazem wielkiej tęsknoty, którą
odczuwali jako ojcowie, ich nadziei na opuszczenie pewnego dnia
obozu, powrotu do ich dzieci i możliwości rozpoczęcia na nowo
normalnego życia”.
Był to jeden z wielu mniej lub bardziej
zorganizowanych codziennych aktów oporu mających miejsce w obozie
Auschwitz–Birkenau, lecz tak jak wszystkie inne ważnych, które
pozwoliły deportowanym przeżyć.. przynajmniej jeszcze jeden dzień.
Henryk Czulda
“ MARSZ ŚMIERCI” PRZEZ 5 OBOZÓW
KONCENTRACYJNYCH
Sylvia Turin
“KSIĄŻECZKA W WORKU“
Książka pt. “Bajka o pzygodach czarnego kurczątka
“ opowiada o tym jak pewne kurczątko i jego brat wyruszyli w świat
na przekór przestrogom mamy – kwoki. Książeczka stworzona przez
Henryka Czuldę dla syna, odbyła długą i niebezpieczną podróż
przez pięć obozów koncentracyjnych, zanim dotarła do rąk małego
Zbyszka.
Henryk Czulda – Polak z Łodzi, był architektem.
Został aresztowany przez Gestapo w lipcu 1943 roku za sprawą
donosu jednego ze znajomych, który odbywał służbę w Armii
Krajowej. Miał 44 lata - jego syn Zbyszek – 8 miesięcy.
Deportowano go do Oświęcimia, gdzie został oddelegowany do pracy
w biurach SS Zentralbauleitung obozu, gdzie poznał pozostałych
deportowanych więźniów politycznych z Polski, z którymi zaczął
rysować bajki. W jednej z wiadomości jaką wysłał żonie 28 września
1944 roku Henryk mówi o tym, że próbował wysłać książeczkę
poza obozowe ogrodzenie, lecz nie udało mu się tego dokonać. Stąd
decyzja o zachowaniu książeczki i dostarczeniu jej osobiście
synkowi.
<< Nawet gdy twój ojciec umierał
z głodu i zmęczenia, nawet wówczas trzymałem ją pod głową w
worku uszytym z ręczników i prosiłem moich współwięźniów o
to, by dostarczyli ci tą książeczkę >>
( Henryk Czulda )
W liście napisanym już po powrocie do domu i dołączonym
do książeczki tłumaczy dziecku:
“Posłuchaj
synku jak to było. Pewien pan, który był z twoim tatą w obozie
koncentracyjnym i nazywał się Stanisław Bęć, napisał swojemu
synkowi śliczną bajkę o przygodach czarnego kurczątka. Poprosiłem
go o to by dał mi swój tekst, a on mi go dał z wielką chęcią i
twój tato zabrał się do dzieła i zobił ilustracje dla
ciebie”.
OSTATNI
KAWAŁEK CHLEBA
Czuldę ewakuowano z Oświęcimia 29 października
1944 roku: “Szliśmy ku
nieznanemu przeznaczeniu, odebrano nam te kilka rzeczy jakie
posiadaliśmy, lecz ja ocaliłem bajkę i zdjęcia, które mi przysyłaliście
z domu. Byłem w sześciu obozach koncentracyjnych. Sześciokrotnie
traciłem wszystko, co udało mi się zdobyć”.
Niemcy popędzili Henryka w jednym z osławionych
“marszów śmierci “ i po Auschwitz przeszedł przez nastepnych
pięć obozów; Breslau – Lissa ( podobóz Gross – Rosen), Goss
– Rosen, Buchenwald, Dautmergen, Altach ( podobóz Dachau ).
“Bajeczka dla
ciebie była zawsze przy mnie, nieraz musiałem wymyślać sztuczki
by móc ją ocalić. Czasami musiałem użyć perswazji, a czasem
oddać kawałek mojej porcji chleba” - pisał do syna.
30 kwietnia 1945 roku obóz, w którym przebywał
Henryk wyzwolili Amerykanie: “Mimo
iż byłem prawie martwy, w końcu nas ewakuowano i tylko dzięki
temu bajka, która narodziła się w cieniu pieców obozu
koncentracyjnego dotarła do twoich ukochanych, małych rączek”.
I właśnie “Bajki z krainy pieców “ są tytułem
filmu nakręconego w 2008 roku przez młodszego syna Henryka -
Andrzeja Czuldę. Reżyser zdecydował się nakręcić ten film, by
upamiętnić historię bajek powstałych w Auschwitz, jak również
odwagę swojego ojca, zmarłego w 1957 roku, gdy on sam miał
dopiero 7 lat. “Zazdrościłem
w pewnym stopniu mojemu bratu, ponieważ otrzymał on tak wielki dar
miłości, lecz potem, jako że zostałem reżyserem zdecydowałem
się okazać tym filmem wielką wdzięczność mojemu ojcu za to, że
pomimo iż przeżył koszmar obozu koncentracyjnego, podarował nam
szczęśliwe dzieciństwo.”
/
tłumaczenie Joanna Serenda /
|