Strona główna

Biografia

Filmografia

Z prasy

Inne

Opowiadania

Kontakt


Andrzej B. Czulda

- Czytanie z listu… O filmie, który nie powstał -

Czy powinniśmy interesować się filmami, które nie powstały? Tak uważał Andrzej Wajda. Twierdził, że ważne są pomysły, zamiary, scenariusze, bo one współtworzą kontekst dla tego, co zaistniało. Przypominam tamtą nieodległą sytuację, bo zamierzam przedstawić film, który nie powstał.

A z pewnością powinien, bo zapisana w scenariuszu historia zawiera fakty mało, a najczęściej zupełnie nie znane, przynajmniej szerszej opinii. Rzecz dotyczy dziejów znacznie odleglejszych w czasie: katolicy w Litzmannstadt Getto. 

Lista filmów o tym najdłużej istniejącym na ziemiach polskich getcie nie jest zbyt długa. Z pewnością też nie uwzględnia całego możliwego do penetracji obszaru ani godnych pokazania problemów. Również film fabularny niespecjalnie był zainteresowany tematem. Dwa filmy „dotykają” getta. W 1970 Zbigniew Chmielewski nakręcił Twarz anioła, którego treścią były przeżycia więźniów hitlerowskiego obozu dla dzieci w Łodzi przy ul. Przemysłowej, a więc na skraju getta. Dwadzieścia lat później Agnieszka Holland nakręciła film Europa, Europa, w którym umieściła długą scenę przejazdu tramwajem przez getto. Ulicą w stosunku do getta zewnętrzną, aryjską, choć przebiegającą przez jego obszar centralny, zgodnie z prawdą historyczną. Widać w tej scenie monumentalny gmach czerwonego kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. To nie był jedyny kościół katolicki czy szerzej mówiąc – chrześcijański, jaki znajdował się na tym obszarze, ale największy, widoczny z wielu miejsc i stron, poniekąd symboliczny. Jego schematycznie narysowany widok „z profilu” umieścił kilkunastoletni zamordowany poeta Abram Koplowicz na okładce zeszytu ze swoimi wierszami. Dziś wizerunek ten jest wykorzystywany jako logo uroczystości upamiętniających łódzkie ofiary Holokaustu.

Ten kościół, podobnie jak inne w getcie (trzy katolickie i jeden mariawicki), został zamieniony na magazyn. W tym konkretnym przypadku – również magazyn rzeczy osobistych pozostawionych lub odebranych ofiarom wywożonym do obozu Kulmhof (Chełmno n. Nerem). Zamknięty dla katolików, których tam nie było, bo być nie mogło. Do czasu, aż się w getcie pojawili. O czym zamierzyli opowiedzieć w filmie dokumentalnym Andrzej B. Czulda i Jacek Gwizdała. Wtedy, czyli w 2014, bo z tego czasu pochodzi stworzony przez nich scenariusz około 50-minutowego filmu. A punktem wyjścia stał się dokument przechowywany w Archiwum Państwowym w Łodzi. Odnalazła go dr Ewa Wiatr z Centrum Badań Żydowskich UŁ w 2012. Jest to list od chrześcijan konwertytów, napisany 6 lutego 1942, skierowany do działającego przy arcybiskupstwie w Wiedniu Punktu Pomocy dla Niearyjskich Katolików. Został napisany w imieniu powstałej w getcie Wspólnoty Katolików. Zaczęli oni przybywać tu razem z transportami Żydów z Europy, głównie z miast niemieckich, z Luksemburga, Pragi, Wiednia. Witając ich Chaim Rumkowski, Przewodniczący (Prezes) Starszeństwa Żydów w Łodzi, powiedział: „Żydzi – chrześcijanie! Ani wyście chcieli tu przybyć, ani myśmy was do siebie zapraszali. Skoro jednak jesteście już z nami, uważamy was za swoich braci. Macie u nas do wszystkiego te same prawa, co my sami.” Jak pokazała codzienność, opisana ze szczegółami w Kronice getta łódzkiego (t. 1-5, Łódź, 2009), w rozlicznych pamiętnikach i relacjach, w pierwszym rzędzie prawo do głodu, poniżenia, niewygód. I szybkiej śmierci, którą przyniosła nieodległa przyszłość. Chrześcijanie, w tym stosunkowo liczna grupa katolików z Wiednia, została przywieziona do getta w październiku i listopadzie 1941. Nieformalną duchową przewodniczką owej liczącej i trzymającej się razem społeczności katolickiej stała się przybyła razem z nimi zakonnica, karmelitanka Maria Regina Fuhrman z Wiednia. W obszernym liście, który nigdy nie dotarł do adresata, ale nie został też zwrócony nadawcom, przedstawili oni swoją sytuację w całkowicie obcym dla nich środowisku. Pisali: „…rzymscy katolicy z getta Litzmannstadt uzyskali oficjalną zgodę na gromadzenie się i odprawianie nabożeństw. Obecnie jest 150 katolików z transportu wiedeńskiego, jednakże suma ta zostanie przekroczona, gdy dołączymy transporty z pozostałych miast. Zebranie wszystkich osób łączy się ze sporymi trudnościami, ponieważ nie posiadamy żadnych list z potwierdzonym wyznaniem wiary. […] nabożeństwa odbywają się od chwili naszego przybycia w każdą niedzielę o 11 przed południem […] zostały zapoczątkowane i są prowadzone przez siostrę Marię Reginę Fuhrman z klasztoru karmelitanek z Wiednia […] prosimy bardzo o przekazanie następujących książek: Nowy i Stary Testament, duży Mszał, Katechizm, pewną ilość modlitewników, kalendarz kościelny, jedną stułę i jeżeli to możliwe kilka świec ołtarzowych. Jeżeli powyższe przedmioty nie mogą być wysłane przez Wiedeń, prosimy o przekazanie przez bliżej leżącą parafię.” W ostatnich zdaniach listu można jeszcze przeczytać: „Prosimy przede wszystkim o wsparcie naszej działalności i powiadomienie Waszej Eminencji.” Chodziło oczywiście o ówczesnego ordynariusza Wiednia. Oryginalnym pomysłem twórców filmu miała być współcześnie zrealizowana sekwencja podróży do Wiednia znalazczyni listu Ewy Wiatr z córką Tosią i doręczenie go obecnemu ordynariuszowi. Towarzysząca ekipa filmowa zamierzała zarejestrować zarówno wędrówkę listu (po przeszło siedemdziesięciu latach od napisania!), jak i reakcję duchownego.

Wracając do problemów katolików w getcie: twórcy projektowanego filmu zamierzali zrekonstruować miejsce modlitewnych spotkań katolików, łącznie z obrzędami Środy Popielcowej, która wtedy wypadła kilka dni po napisania listu, to jest 18 lutego. W Kronice… zapisano: „…w wigilię Bożego Narodzenia [1941] pan Prezes udzielił zezwolenia na odbywania nabożeństw chrześcijańskich przeznaczając na miejsce modlitwy lokal przy ul. Jakuba 6 składający się z dwupokojowego nowoczesnego mieszkania…” 

Przedstawiając sytuację tej grupki scenarzyści dotarli też do zachowanych fragmentów dzienników siostry Fuhrman, która opisała przebieg tamtego spotkania: „Jest nas około czterdziestu osób. Katolików. Jak to dobrze, że możemy się razem modlić. Dzisiaj Boże Narodzenie. Śpiewaliśmy razem Stille Nacht i inne kolędy. Modliliśmy się gorąco do Matki Boskiej. Na pewno nas wysłucha.” Lokal wyznaczony im na modlitwę katolicy dzielili z protestantami, którzy swoje nabożeństwa odprawiali po południu.

Ich, katolików, sytuacja w getcie była trudna. Żydami byli tylko w sensie ustaw norymberskich, wielu bowiem urodziło się w rodzinach katolickich. Byli obcy pod każdym względem, także poziomu cywilizacyjnego – zachodni europejczycy z ówczesnych metropolii w mieście slumsów, zmuszeni do walki o byt, o przetrwanie, w najbardziej dosłownym sensie. Zapisane w scenariuszu słowa Ewy Wiatr: „W getcie znaleźli się w sytuacji podwójnego wyobcowania: jako przedstawiciele narodu żydowskiego zostali wypędzeni ze swojej ojczyzny, jako wyznawcy chrześcijaństwa wykluczeni byli z kolei ze społeczności żydowskiej.”

O ich dalszym losie zapisano w scenariuszu: „Niniejszym podaje się do wiadomości, iż na mocy zarządzenia władz, od poniedziałku 4 maja 1942 roku nastąpi wysiedlenie Żydów wsiedlonych do getta Litzmannstadt ze starej Rzeszy, Luksemburga, Wiednia i Pragi. Osobom przeznaczonym do wysiedlenia wolno zabrać ze sobą 12,5 kg bagażu na osobę.”

I dalej: „Na prośbę Zrzeszenia Chrześcijan wysiedlenie ich odbędzie się we wspólnej grupie, która liczyć będzie przypuszczalnie około 300 osób. Planowane jest wciągnięcie tej grupy do sobotniego transportu .” Bagaż, który pozwolono im zabrać, kazano zostawić na stacji Radegast, skąd przewożono go do kościoła na pl. Kościelnym. Dokumentuje to archiwalna fotografia ukazująca wnętrze w kierunku na nawę boczną i filar z amboną z olbrzymią hałdą tobołów piętrzącą się prawie pod sklepienie. 

Jeszcze słowa od autorów scenariusza: „Historia, którą zamierzaliśmy przedstawić, urzekła nas, jeśli można tak powiedzieć. Ważna, bo niemal nieznana, a także przypominająca losy pierwszych chrześcijan w starożytności. Losy siostry Marii Reginy Fuhrman, której zdjęcie z getta też udało się odnaleźć, czy nie przypominają innej zakonnicy, świętej Edyty Stein?”.

Mieczysław Kuźmicki

 

 

 


Project by Betinho
Wszelkie prawa zastrzeżone