Jubileusz Wytwórni Filmów Oświatowych i
Programów Edukacyjnych
Kiedy
przed kilkoma dniami wszedłem do Wytwórni Filmów Oświatowych, zastałem
spokój i ciszę. W bufecie, kuriozalnie ulokowanym w piwnicy “biurowca”,
nie było nikogo, chociaż było już południe.
Kiedy
po raz pierwszy przekroczyłem bramę “oświatówki” siedemnaście lat temu,
wytwórnia wydała mi się molochem. Wiosną 1984 roku Andrzej Traczykowski
przyjął mnie w roli asystenta do swej ekipy, z którą rozpoczynał
realizację “Tumora Witkacego” – jednego z najlepszych filmów fabularnych o
Stanisławie Ignacu Witkiewiczu, reżyserowanym przez Grzegorza Dubowskiego.
Zostałem tam na dwa i pół roku. Na telewizyjny debiut Janka Kolskiego,
film o Bogusławie Schaefferze Małgosi Potockiej, na pierwszy film Łukasza
Wylężałka, na dokument o Pendereckim Anki Górnej i Lubka Zająca. I na
kilka przyjaźni, które przetrwały do dzisiaj.
Wtedy, te siedemnaście lat temu, trudno było przejść korytarzem, by kilka
razy nie zatrzymać się na krótką pogawędkę. Bufet – to było istne
kłębowisko! Jeśli się chciało kogoś spotkać, a nie było umówionym – było
niemal pewne, że przyjdzie do bufetu wcześniej czy później. Tu rodziły się
pomysły nowych filmów, tu operatorzy i reżyserzy kłócili się z
kierownikami produkcji, tu godzili się, pisali scenariusze i szkicowali
plany kosztów. A jeszcze wcześniej?
Wytwórnia z dekretu
“Na początku była zrujnowana fabryka. W pofabrycznych budynkach
zagnieździł się film – jakieś maszyny, transport, trochę sprzętu,
sprowadzona skądś profesjonalna aparatura, zalążki laboratorium. Takie
były początki”.
I tak zaczynają opowieść o “Oświatówce” Elżbieta Drecka i Teresa Oziemska
– autorki książki o 55 latach przygód z filmem krótkim. Bo łódzka
Wytwórnia Filmów Oświatowych (dziś w nazwie także “i Programów
Edukacyjnych”) obchodzi właśnie jubileusz 55-lecia.
Na początku jeszcze nie było wytwórni, tylko Wydział Filmów Oświatowych w
ramach Instytutu Filmowego. Instytut ten produkował w Żyrardowie,
Krakowie, Oliwie i Gliwicach. Po połączeniu sił wydział zmienił się w
wytwórnię. Dekret w tej sprawie podpisano w 1949 roku. Budynki przy ul.
Kilińskiego 210 już zajęte były przez twórców. To wyprodukowany w 1946
roku przez WFO film “Wieliczka” Jarosława Brzozowskiego zdobywa Grand Prix
na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Cannes. Była to pierwsza po wojnie
nagroda dla filmu polskiego.
Do roku 1949 w WFO powstały 34 filmy, w roku 1950 – 71. Koniunktura
rozkręcała się, produkcja nabierała tempa. Ale “złoty wiek” przypadł na
lata 70. Wówczas w ciągu roku wyprodukowano ponad 150 filmów.
O roku ów
Rekordowy był rok 1980; wówczas produkcja zamknęła się liczbą 176 filmów.
W latach swej świetności “oświatówka” zatrudniała nawet około 500 osób.
- Dziś na etatach pracują 23 osoby – mówi Andrzej Traczykowski, dyrektor
WFO od 1994 roku. Traczykowski wygrał konkurs na to stanowisko i tak do
firmy powrócił po pięciu latach. Po raz pierwszy zaangażował się tu w
grudniu 1973 roku.
- Zacząłem pracę jako asystent kierownika produkcji i kierownik planu przy
fabularnym filmie “Siedem stron świata”. Dwa lata później debiutowałem
jako kierownik produkcji filmem Tadeusza Junaka “Szlakiem bezdomnych”,
według scenariusza opartego na utworach Stefana Żeromskiego – wspomina
Traczykowski. – I wtedy dostałem naganę – dodaje z uśmiechem.
Okazuje się, że w obowiązkowych wówczas tzw. raportach produkcyjnych
zapisał, że ekipa pracowała 25 godzin bez przerwy.
- Napisałem tak, bo tak było. I byłem z tego powodu bardzo dumny, bo
poczyniliśmy ogromne oszczędności: zdjęcia realizowaliśmy we plenerze, w
górach z udziałem wojska. Ale w tamtych czasach oszczędności nie były tak
istotne.
Dołowała nazwa
W latach 70. pojawiły się projekty, by zmienić nazwę wytwórni. Związani z
nią realizatorzy uważali, że nazwa “Oświatówka” dołuje.
- Ale gdy okazało się, że w latach 80, ta sama “oświatówka” zaczęła
wygrywać najważniejsze festiwale filmów dokumentalnych w kraju i na
świecie, o zmianie nazwy przestano mówić – dodaje Elżbieta Drecka, która z
“Oświatówką” związana jest od ponad 25 lat. I pracuje tu cały czas w tym
samym miejscu, choć na przestrzeni lat kilkakrotnie zmieniało swoją nazwę.
Elżbiecie Dreckiej najbardziej odpowiada Biuro Informacji Filmowej.
Dobrym okresem dla WFO były lata, w których na czele wytwórni stał Maciej
Łukowski.
- Pojawiło się wówczas wielu młodych twórców – wspomina Elżbieta Drecka. –
To byli często absolwenci albo studenci łódzkiej “filmówki”, a połowie lat
80, przeważali absolwenci szkoły katowickiej. Wytwórnia przestała
realizować wyłącznie filmy typowo oświatowe, szkoleniowe czy
instruktażowe. Z roku na rok powstawało coraz więcej dokumentów i filmów
fabularnych.
Wtedy przy Kilińskiego 210 pojawili się m.in.: Jan Jakub Kolski, Andrzej
Czarnecki, Paweł Woldan, Maria Zmarz-Koczanowicz, Wojciech Wiszniewski.
Była, jest i ...
W filmowym biurze Elżbiety Dreckiej można dowiedzieć się wszystkiego o
tytułach, twórcach, gatunkach filmowych. To biuro, a i sama pani Elżbieta,
są kopalnią wiedzy o “Oświatówce”.
A jaka jest najkrótsza prawda o wytwórni?
Na przestrzeni 55 lat powstało tu około pięciu tysięcy filmów. To bardzo
dużo. Wszystkie znajdują się w archiwum, które obok Wydziału Zdjęć
Biologicznych i biurowca pozostało z dawnej “Oświatówki”. Bo w związku z
restrukturyzacją jaką przeprowadzono w kinematografii polskiej, a
szczególnie w łódzkich instytucjach filmowych, WFO została “okrojona” o
dwie trzecie. Także z powierzchni i budynków.
W latach 1997/98 produkowano jeszcze ponad sto tytułów rocznie. Teraz
powstaje łącznie w ciągu roku około pięćdziesięciu filmów i programów
telewizyjnych. Najbardziej znanym był “Klub pana Rysia” (cykl realizowany
przez pięć lat), a w ostatnim roku “Lecznica pod św. Franciszkiem” –
telenowela dokumentalna w reżyserii Teresy Kotlarczyk.
- Choć serial bardzo się podobał, telewizja nie ma pieniędzy na jego
kontynuację. Szukamy sponsorów – mówi Andrzej Traczykowski.
W realizacji jest film Andrzeja Czuldy “Wpinanie księżyca”. WFOiPE jest
jednym z koproducentów “Archiwum X” – polsko-francuskiego filmu Andrzeja
Jeziorka o Marilyn Monroe.
W najbliższą niedzielę, o godz. 11 w Łódzkim Domu Kultury obecni i byli
pracownicy “Oświatówki” spotkają się, by powspominać z okazji jubileuszu.
Oby było co wspominać na kolejne 55 lat.
MICHAŁ LENARCIŃSKI
|